Długo nic nie pisałem bo czynności i wydarzenia powtarzają się podobnie jak w latach minionych. Może pokrótce streszczę pół roku w jednym wpisie, żeby zachować chronologię.
Lato było upalne, teraz już chyba tylko takie będą, malowanie szklarni dało pozytywny efekt (pomogło pomalowanie dachu). Pierwsze dojrzałe owoce pokazały się dopiero pod koniec czerwca, w przyszłym roku wysiew będzie ciut wcześniejszy.
Po początkowym kryzysie związanym z nadmiernym nasłonecznieniem i zbyt wysoką temperaturą krzaki "pozbierały" się i pokazały na co je stać.W tym roku postanowiliśmy nie ogławiać krzaków i pozwolić im rosnąć. Efekt był taki, że pod koniec sezonu zrywałem pomidory stojąc na drabince. Kończąc sezon w szklarni zebraliśmy jeszcze cztery skrzynki zielonych pomidorów, które troskliwie poowijane przez Jagodę w papierowe ręczniki dojrzewają na górze i prawdopodobnie dotrwają do świąt.
W ogrodzie również dopadła nas klęska urodzaju, ani wiosenne przymrozki, ani letnia susza nam nie zaszkodziły. Owoców w tym roku mieliśmy pod dostatkiem. Ta obfitość plonów zmusiła nas do pozbycia się małej i niefunkcjonalnej zamrażarki i kupienia drugiego największego Boscha. Wiązało się to z małymi zmianami z umeblowaniem domu, ale już jest OK. W lipcu dzięki temu, że Drużynowe Mistrzostwa Świata Seniorów w szachach odbywały się w Krakowie mieliśmy okazję gościć moją siostrę Ivonę. Jej drużyna zdobyła wicemistrzowski tytuł i bez dyskusji należało się Jej kilka dni relaksu.
Letnie upały najbardziej przeżywał Rocco, jego aktywność ograniczała się do godzin porannych i wieczornych. Żeby mu ulżyć w cierpieniu kupiliśmy mu basen, trzeba go było zachęcić do wejścia wrzucając do wody zabawki, ale urządzenie spełniało swoją rolę niecały miesiąc. Poszedł pływać bez nadzoru ratownika i pogryzł basen :( Z nastaniem końca upałów psisko odżyło i nabrało chęci do życia Zgodnie ze świecką tradycją w miesiącu wakacyjnym zaliczyliśmy sesję fotograficzną przed domem, tym razem wyszło tak Pszczoły mają się dobrze, powtarzaliśmy miodobrania w lipcu i wrześniu na koniec sezonu. Oby szczęśliwie przetrwały zimę. Grzyby zaczęły się w tym roku wyjątkowo późno, letnia susza wypaliła ściółkę i wszystko co urosło było robaczywe. Dopiero pod koniec września warto było z koszykiem iść do lasu. Dzięki nowej zamrażarce było gdzie magazynować zbiory ;)
Komentarze