Wczoraj zaliczyliśmy wizytę w naszej poradni POZ (jednej z dwóch we wsi) i przy tej okazji naszło mnie wspomnienie jaką traumą była wizyta u lekarza w czasach minionych w Gliwicach. Według powszechnej opinii dostęp do opieki medycznej (w tym podstawowej) na przestrzeni dziesięciu lat pogorszył się znacznie. Tymczasem na naszej wsi jest jak w innym świecie. Jagoda zadzwoniła przed ósmą rano, po trzech dzwonkach odebrała pani pielęgniarka i zapisała nas na wizytę. Jak tylko przekroczyliśmy próg przychodni usłyszałem "dzień dobry pani Jadziu, jak się pani czuje". To przywitała nas pani pielęgniarka, która nie zna nas specjalnie, ale wiedziała o chorobie Jagody. Jak już sobie porozmawiały, po chwili czekania wszedłem do gabinetu a pani doktor z uśmiechem wypytała mnie o samopoczucie zaproponowała skierowanie na rehabilitację kolana i wypisała skierowanie na zaproponowane przeze mnie badania. Na koniec namówiła mnie na sczepienie przeciw grypie i wypisała potrzebne recepty. Chorowanie nie jest przyjemne, ale takie warunki leczenia poprawiają humor.
Czas nam leci szybko, jak zwykle kiedy dnie są krótkie. Jagoda maluje, ja czytam i włóczę się z psem po lesie.
zapomniałem o kotach, te jak zwykle mają się dobrze
Komentarze