Nareszcie nastał dzień kiedy przynajmniej część miodu zebranego przez nasze pszczółki została wystarczająco przetworzona, że mogły zasklepić komórki. Zaczęliśmy przygotowania zaraz z rana bo zapowiadał się gorący dzień. Przygotowanie sprzętu zajęło nam trochę czasu, potem przebranie się w strój ochronny i do pracy. Przebieraliśmy ramki wybierając te z zasklepionym miodem. Liczyliśmy po cichu na więcej, ale źle nie jest - sześć całych ramek i siedem połówek padło naszym łupem. Przynajmniej drugie tyle pełnych ramek zostało w ulach bo miód nie był gotowy. Ciąg dalszy miał miejsce w kuchni gdzie nie tylko było spokojniej ale też przyjemnie chłodno.
Ogółem ponad czternaście kilogramów słodyczy, ciekawe czy i kiedy nastąpi ciąg dalszy. Lada dzień zakwitną u nas lipy a tymczasem obsiadują kwiaty koniczyny przez co nie mogę kosić trawnika. Przypadła im też do gustu kwietna łąka specjalnie dla nich wysiana przy grządkach.
Wiata jest już wykończona a szczęśliwym zbiegiem okoliczności drewno przywieźli nam niedługo po wkręceniu ostatniego wkręta na dachu. Zuza doczekała się nareszcie dachu nad głową, ale nie ma róży bez kolców - auto dużo szybciej się kurzy. Podczas ostatniej burzy wyjechałem nim przed wiatę żeby się opłukało.
Układa się zdecydowanie szybciej niż na "kopce".
Komentarze