16.11.2020 już prawie zapadamy w sen zimowy

 Dni mamy coraz krótsze, zajęć też coraz mniej, więc szanujemy robotę żeby starczyło na dłużej. Trochę czasu zeszło ze sprzątaniem szklarni po sezonie. Najpierw mycie wnętrza karcherem, potem odkażanie całej konstrukcji wewnętrznej roztworem formaliny. Tego nie robiłem już myjką tylko opryskiwaczem, na raty żeby się nie udusić bo smród wewnątrz był niebywały.

Dzisiaj, na zakończenie odkażenie ziemi. Poszło dość szybko a przy laniu konewką smród był do wytrzymania. Pierwszy jesienny oprysk drzewek miedzianem też już mamy zrobiony. Jeszcze tylko powtórzenie mocznikiem i finał.
Zimy nie widać zarówno w krótko jak i długoterminowych prognozach a okolica przez kilka bezdeszczowych dni podeschła na tyle, że da się chodzić po lesie.

Jagoda zaczęła kursować z kijami, ja natomiast korzystam z resztek darów natury i wyskakuję do lasu po grzyby.

Zazwyczaj jest to porcja na dużą jajecznicę, ale udało się jeszcze wysuszyć dwie suszarki i co jakiś czas trafi się gęsta zupa grzybowa. 

Mam na oku małe jeszcze "Kozie brody" czyli Siedzunie sosnowe, czekam aż podrosną a wtedy trafią do jajecznicy.


W tym sezonie szlifowanie desek pod malowidła Jagody to czysta przyjemność. W dwa dni udało mi się przygotować cały zapas jaki sobie zgromadziła. To oczywiście tylko część zbioru.
Pani żonie udało się już zamalować kilka desek pomimo tego, że koty usilnie jej w tym przeszkadzają. 







 

Komentarze