W piątek wybrałem się na spacer do lasu, żeby mnie nie pokusiło czegoś zbierać (zakaz Kierownictwa) to wziąłem z sobą lustrzankę. Spacer zaczął się od spotkania "mustangów" próbujących się edukować seksualnie
Potem już było spokojniej, wręcz relaksującoKiedy doszedłem do miejsca docelowego i zobaczyłem rosnące rydze to już nie wytrzymałem. Zawróciłem w stronę domu, przekonałem telefonicznie Jagodę, że rydze smażone na masełku i rydze
w śmietanie to jest potrawa, o której oboje marzymy. Udało się, dostałem koszyk i pognałem z powrotem do lasu. Rydzami musiałem się podzielić z grzybiarzem, który zjawił się w międzyczasie, ale i tak było ich za dużo do zjedzenia na już i część trafiła do marynaty. Bonusem była nadplanowa jajecznica z borowikami i podgrzybkami. Pierwszy etap robienia nalewek już za nami, zlaliśmy eliksir a owoce zasypaliśmy cukrem. Mój faworyt wiśniówka w rozmiarze XXL, czarna porzeczka trochę skromniej a jeżyna testowo, na smak.
Komentarze