10.07.2020 kurnik wypiękniał

Budowa kurnika idzie nam wyjątkowo "pod górkę", padający co chwilę deszcz i konieczność zabezpieczania konstrukcji przed zalaniem skutecznie spowalnia prace. Ale w końcu małymi kroczkami dochodzimy do końca. Dzisiaj skończyliśmy obijanie ścian listwami i do pracy ruszyła brygada malująca.


Zacząłem już elektryfikację obiektu a jutro od rana pełna mobilizacja przy wykańczaniu wnętrza bo już po południu mają nawiedzić nas burze. 
Dalej "walczymy" z pszczołami, a głównie z rodziną w której brak jest matki. Poprzednią zamówioną przez internet nie bacząc na nasze koszty pszczółki potraktowały brutalnie a zwłoki porzuciły przed ulem. Żeby dokładnie sprawdzić zawartość ula w sobotę wysypałem pszczoły z całego ula na kawałek prześcieradła, po którym przez zagrodzony kratą odgrodową wylotek cała rodzinka wchodziła do ula. Trochę to trwało, ale dało nam to stu procentową pewność, że w ulu nie ma żadnej matki. 


Trochę obawialiśmy się takiego totalnego kipiszu w ulu, ale nie było to takie straszne. Jak nie ma matki to trzeba skombinować nową. Udało mi się znaleźć odpowiednią w pasiece położonej  niedaleko nas w Beskidzie Sądeckim, umówiłem się na odbiór osobisty i w niedzielę po południu pojechaliśmy po mamuśkę. Właścicielem pasieki okazał się sympatyczny i chętny do dzielenia się wiedzą trzydziestoparoletni pszczelarz. Spędziliśmy u niego godzinę słuchając porad, których nam udzielił. Mateczka w niedzielę wieczorem trafiła do ula w zamkniętej klateczce, po trzech dniach zdjąłem zabezpieczenie żeby pszczoły ulowe mogły uwolnić matkę z klateczki. Dzisiaj sprawdziliśmy ul i klateczka była już pusta, przed ulem nie było ubitej matki, więc może będzie dobrze. 
 Pomidory jakoś sobie radzą, ale obawiam się, że tegoroczny sezon będzie mocno zagrożony zarazą ziemniaczaną z powodu bardzo dużej wilgotności powietrza.

 Pierwszy, który trafi na talerz. Aż nie mogę się doczekać ;)

Oliwki po ciężkim zimowaniu na piętrze trafiły do ziemi, jedna z nich pomimo marnego wyglądu zakwitła i może urodzą się małe oliwki.
 Wieczorem z przyjemnością dałem się namówić na kolację z ognia
Niestety po upieczeniu kiełbasy trzeba się było ewakuować z powodu bardzo silnego wiatru. 

Komentarze