18.04.2020 budujemy "basen"

Kurier przywiózł prawie najważniejszy element do naszego systemu podlewania roślinek, ale brakuje nam ciągle najważniejszej rzeczy jaką jest woda. Pomimo tego, że w tym roku zaryzykowaliśmy i już w lutym przełączyliśmy rynny do zbiorników to nasze zapasy H2O dupy nie urywają. Dzisiaj z samego rana ekipa 2 ludzi + koparka ochoczo zabrała się do pracy.



W przyszłym tygodniu chcemy kontynuować żeby zdążyć przed deszczem, który diabli wiedzą kiedy spadnie i czy w ogóle spadnie.
Nasza dobra passa z pszczołami się skończyła, przed świętami zauważyliśmy, że jedna z rodzin rusza się leniwie a robotnice nie noszą pyłku jak w sąsiednich ulach. Zrobiliśmy dokładny przegląd rodziny i wyszło, że w ulu nie ma najważniejszej "osoby" czyli pszczoły matki. Trafiło nam się to chyba w najgorszym okresie, jeszcze nie ma tegorocznych matek, a trudno dostać czerwiącą matkę z poprzedniego roku. Rzuciłem się do komputera szukać ratunku, pierwszy hodowca zgodził się wysłać matkę po świętach za rozsądne pieniądze. Niestety na drugi dzień poinformował, że sprawa nieaktualna. Znalazłem następną ofertę, za mniej rozsądne pieniądze, ale mówi się trudno. W środę od rana czekaliśmy na kuriera i prawie biegiem zanieśliśmy klateczkę z matką do ula. Następnego dnia z rana wypuściliśmy matkę z klateczki i wstrzymując oddech patrzyliśmy czy jej "stare" pszczoły nie ubiją. 
Na zdjęciu matka jest jeszcze w klateczce, z zieloną "etykietką" na grzbiecie. Teraz kilka razy dziennie zaglądamy czy pszczoły noszą na odnóżach pyłek, jest to znak, że matka czerwi bo pyłek jest głównym pokarmem larw pszczelich. Koty mają się dobrze, a nawet bardzo dobrze zważywszy na poziom psotnictwa jaki prezentują.  




Szklarnia już prawie gotowa do sezonu, ziemia przekopana, odkażona i podlana.  


Wczoraj rozpoczęliśmy sezon ogniskiem, tym razem mogliśmy go zrobić na tarasie co jest całkiem wygodne. 
A teraz z przyjemnością piszę bloga racząc się po pracowitej sobocie zimnym piwem American Wheat 


Komentarze