Mocno rozreklamowana "różowa" pełnia mnie też wyciągnęła z domu uzbrojonego w sprzęt optyczny. Warunki do obserwacji nocnego nieba mocno nam się pogorszyły od czasu kiedy wymieniono w latarniach ulicznych lampy na potężne ledowe. Nie chciało mi się czekać do 23 na ich zgaśnięcie, ani też wędrować gdzieś w ciemniejsze miejsce, więc było jak było.
W zeszłym roku, w sezonie wegetacyjnym deszczu było tak mało, że musieliśmy awaryjnie dolewać do zbiorników wodę z wodociągu. Żeby nie zwiększać liczby pojemników, będziemy kopać "jeziorko". Materiały zdążyliśmy kupić przed rozkwitem epidemii, a po świętach jak wszystko pójdzie zgodnie z planem zaczynamy prace.
Na ostatnim zdjęciu jest Wenus, która ostatnio ładnie prezentuje się wieczorami. Zrobiliśmy kotom niespodziankę i pokazaliśmy im jak wygląda świat z drugiej strony okna. Z powodu posiadania tylko jednego zestawu spacerowego tzn. szelek musiały wychodzić pojedynczo. Jako odważniejsza pierwsza była Tosia, nie uciekła z powrotem, ale z radością wróciła do domu. Tequila próbę zniosła gorzej i głośnym miauczeniem domagała się powrotu.
Pomidorom bardzo służy pobyt w szklarni, w ciągu kilku dni dużo podrosły,
grzanie zdało egzamin do minus 6 stopni na zewnątrz, niżej temperatura na szczęście nie spadła. Ostatnie dwie noce na szczęście były już bez przymrozków bo zaczęły kwitnąć drzewka, jako pierwsze brzoskwinie i morela
W tym roku poważnie bierzemy się do podlewania roślin, planujemy uruchomić kropelkowe nawadnianie w szklarni i na części grządek na zewnątrz. Większa część potrzebnych materiałów już dotarła
jutro przyjedzie najważniejsza część - hydrofor. Najgorsze jest to, że nie znam się ani trochę na instalacjach kroplujących i każda wątpliwość wymaga szukania rozwiązania w necie. Czas pokaże czy wybrany przez nas system się sprawdzi w naszych warunkach i czy będzie działał bezawaryjnie. Na wszelki wypadek do pomidorów wkopiemy również jak w latach poprzednich butelki ;) Dzisiaj w porywie pracowitości wkopałem z pomocą Jagody rury biegnące do szklarni i na grządki warzywne.
W zeszłym roku, w sezonie wegetacyjnym deszczu było tak mało, że musieliśmy awaryjnie dolewać do zbiorników wodę z wodociągu. Żeby nie zwiększać liczby pojemników, będziemy kopać "jeziorko". Materiały zdążyliśmy kupić przed rozkwitem epidemii, a po świętach jak wszystko pójdzie zgodnie z planem zaczynamy prace.
Komentarze