02.07.2019 gradobicie

Trwające kilka dni afrykańskie upały wczoraj miały swój kres. Bardzo nas to ucieszyło bo na dłuższą metę to nie są warunki do życia. Szkoda tylko, że koniec tych upałów ogłosił nam huk piorunów i łomot gradu, deszczu jak na złość było w tym najmniej. Rano można było oszacować straty, które na szczęście nie są duże - podziurawione liście ogórków, patisonów i winorośli oraz poturbowanych kilka roślinek w królestwie Jagody.

  
Pech chciał, że wczoraj wieczorem musiałem jechać po dwie zamówione pszczele rodzinki więc zobaczyłem jak wygląda burza z okien samochodu. Do Dębowca wróciliśmy po kataklizmie slalomem omijając leżące na drodze połamane gałęzie. Pierwsze spotkanie z nowymi pszczołami będę pamiętał jeszcze jakiś czas, na nogach miałem ubrane sandały a przekładaliśmy pszczoły już po ciemku. Nieopatrznie nadepnąłem, na którąś a ona odwzajemniła mi się po swojemu. 
Dzisiaj ledwie mieszczę się w klapkach. Rano zabudowa w naszej pasiece powiększyła się o dwa ule 
i z daleka prezentuje się całkiem nieźle. 
A tak w ogóle to ledwie rozpoczęło się lato a już jesień skrada się w ogrodzie

Komentarze

Kinia&Michu pisze…
Bardzo ładnie w Waszym ogrodzie. Oby jak najmniej tych pogodowych kataklizmów. U nas również deszczyk przydałby się bardzo. Przestaliśmy nawet kosić bo susza straszna. Wszystko od razu wysychało i odsłonięta ziemia popękała.
Zbyszek pisze…
Trawą przestaliśmy się przejmować, wyschła na większej części trawnika. Staramy się utrzymać przy życiu drzewka i krzewy zarówno owocowe jak i ozdobne. Oczkiem w głowie jest szklarnia, pomidory i papryka mają wodę bez limitów.