21.06.2019 skok na ul

Dzisiaj od rana zajmowała nas praca, no może Jagodę od trochę późniejszej godziny 😇. Przed śniadaniem jak zwykle podlewanie szklarni i grządek, a po śniadaniu koszenie. Najpierw kosa spalinowa, potem Husqvarna. Skończyłem przed trzynastą, tak w sam raz na pierwszą część obiadu - zupę. Nic nie smakuje lepiej kiedy pot leje ci się z czoła i z du... jak gorąca zupa. Po zupie kawa i przy niej przypomniało nam się, że mieliśmy jeszcze zajrzeć do ula. Rozpaliłem podkurzacz i uzbrojeni w dym i kapelusze poszliśmy do milusińskich. Kiedy przeglądaliśmy po kolei ramki w miodni okazało się, że w ostatnim tygodniu rodzinka nie próżnowała i siedem ramek nadaje się do wzięcia miodu. Szybki desant przez płot miodarki od sąsiada i ruszyliśmy do ula po  upragniony  miód. Dzisiaj pierwszy raz braliśmy miód sami, bez wsparcia sąsiada więc mieliśmy lekką tremę, ale udało nam się  bez strat własnych dotrzeć z łupem do domu. Samo wirowanie poszło dość sprawnie
 skrzynka dobrze spełniła swoją funkcję



wosk z resztkami miodu powędrował z powrotem do ula, będą miały czym naprawiać uszkodzone plastry.
Finał wirowania i zlewamy miód z miodarki przez sita o różnej gradacji
 Na koniec miodzio ląduje w słoikach

Było tego około siedmiu litrów, nie ma jakiegoś dominującego składnika czyli jest wielokwiatowy, ma piękny kolor i jest niesamowicie gęsty i bardzo aromatyczny. Jednym słowem zaj....ty 😁.
Właśnie z powodu jego gęstości na ściankach miodarki i garnka pozostało go bardzo dużo, trzy litry ciepłej wody odzyskało nam większość słodkiego skarbu a dodatek cytryny sprawił, że napój był jeszcze lepszy. 

Komentarze