11.06.2019 upał

Od początku czerwca jakoś nie potrafiłem znaleźć chwili na aktualizację bloga. W ogóle komputer odszedł na dalszy plan, wieczory spędzamy przy ognisku, albo na imprezach poza domem. W ciągu dnia pełne ręce roboty nie pozwalały na siedzenie przed monitorem aż do teraz. Od wczoraj mamy tropikalne temperatury i wróciliśmy do ubiegłorocznych zwyczajów, około południa zamykamy się w domu i przeczekujemy najgorsze. Domek dla owadów to jakaś wyjątkowo pechowa "inwestycja", po raz któryś brakło materiału na dokończenie a upały i plaga komarów nie zachęcają do wędrówki po lesie za gałęziami brzozy.
 Roślinki rosną pracowicie podlewane bo limit opadów na ten rok wyczerpaliśmy chyba w maju 😉


 Udało mi się zrobić coś co czekało cierpliwie od powrotu dzieci ze Stanów, otrzymaną tablicę planowałem zawiesić na podłożu ze starych desek. Starych desek nie zdobyłem, ale popracowałem trochę nad nowymi i tablica nareszcie zawisła.


  

Niewiele brakowało nam do stanu bezdomności, wieczorem siedzieliśmy przy ognisku i próbowaliśmy pieczonych na żeliwnej płycie dobroci.
a rano Jagoda zajęła się sprzątaniem większej niż zwykle porcji popiołu. Zebrała go do plastykowego wiaderka i postawiła zbyt blisko ściany. Na szczęście nie podlewaliśmy ogrodu trochę dłużej.
 Nauka wyciągnięta z akcji gaszenia bezcenna.

Komentarze