26.11.2018 wsi spokojna ....

Nadszedł czas kiedy życie zaczyna płynąc trochę leniwiej, z niczym się nie śpieszymy i wszystko może poczekać. Obudziłem się dzisiaj wcześnie chyba przez poświatę od śniegu, przed szóstą przejechał pług mrugając pomarańczowym kogutem, na termometrze parę stopni na minusie. Na dzisiaj mamy w planie warzenie piwa. Od dłuższego czasu nasze piwowarstwo leżało odłogiem a zapasy w piwniczce stopniały do poziomu niebezpiecznego. W lecie odpuściliśmy przez upały bo ciężko było zapewnić odpowiednią temperaturę do fermentacji, jesienią okazało się, że prawie wyschła nam studnia i czekaliśmy na opady. Niestety nie doczekaliśmy się i musieliśmy ratować się pięciolitrowymi baniaczkami z Biedronki. W sobotę uwarzyliśmy American Stout, które tak ostro ruszyło, że dziś w nocy musieliśmy je przenieść jak najdalej od sypialni bo ciężko było zasnąć.
Coraz więcej czynności mniej lub bardziej kojarzy się ze zbliżającymi się świętami - kisimy barszcz z buraków, pierwsze wędzenie mięsiwa już za nami
jak wędzonki to obowiązkowo musi być ćwikła. Ten chleb to nie "wydarzenie około świąteczne" tylko codzienność 😉 
Książki pochłaniamy teraz na "cztery łapki", jak można było się spodziewać czytnik okazał się niepodzielny. Skorzystałem z dużej obniżki cen z okazji "czarnego piątku" i dokupiłem brakujący czytnik. Teraz najczęstszym widokiem są dwie głowy pochylone nad ekranami. 

Komentarze