16.10.2018 jesień nad potokiem Szczawa

Wybrałem się wczoraj w nieodlegle góry, kiedyś już deptałem tą trasą i bardzo spodobało mi się ukształtowanie koryta potoku Szczawa. Jak szedłem tamtędy wiosną to potok bogaty w wodę ledwie mieścił się w korycie a kaskady huczały od spadającej wody a wokół rosła bujna roślinność. Teraz było zupełnie inaczej świat skąpany w żółciach i czerwieniach, woda ledwie ciurka, nie słychać gwaru ptaków, ale też jest pięknie. Uzbrojony po zęby nie zapomniałem nawet o statywie bo chciałem pobawić się w fotografowanie płynącej wody na długich czasach naświetlania. W końcu miały się przydać szare filtry kupione jakiś czas temu. Jagoda zadowolona, że nie ciągnę Jej ze sobą z uśmiechem ulgi życzyła mi udanej wyprawy.  Zaraz po wyjściu z auta krajobraz cieszy oczy,
trochę szlakiem w górę a potem w dół stromego jaru do potoku. Wiejący silny wiatr trochę namieszał mi w planach i musiałem ograniczyć się do dwóch "jaśniejszych" filtrów, bardzo długie czasy odpadały 😕.
























Żałowałem, że nie zabrałem kijów trekkingowych bo utrzymanie równowagi na mokrych liściach, którymi zasypane były kamienie i głazy było trudne. W końcu stało się to czego się obawiałem, zrobiłem krok na duży głaz, po którym majestatycznie zjechałem do głębokiego powyżej butów błota. Tyłek i plecak zapoznały się z błotem, które pokrywało pod liśćmi trefny kamień a aparat zamocowany na statywie szczęściem w nieszczęściu walnął w głaz osłoną przeciwsłoneczną. Z wodą w butach straciłem trochę ochotę na dalszą wędrówkę wzdłuż potoczka, zmyłem z siebie i sprzętu nadmiar błocka i grzecznie drogą udałem się w stronę auta. 



 Ze spotkanym po drodze dziadkiem ucięliśmy sobie bardzo sympatyczną pogawędkę




Pierwszy raz spotkałem się z jemiołą rosnącą na drzewie iglastym, w tym przypadku na świerku. 


A to już Zuza zaparkowana przy pierwszych zabudowaniach wsi Mrukowa. 

Komentarze