19.06.2018 zima stulecia nam nie straszna

Pszczółki zjawią się na dniach więc trzeba było przygotować jeszcze jedną rzecz, w ramki musieliśmy wtopić węzę. Dzięki filmom na You Tube wiedzieliśmy mniej więcej o co w tym chodzi, ale stres nie powiem był. Sąsiad proponował nam wypożyczenie swojego przyrządu - radełka, którym wtapia druciki w plaster węzy, ale zdecydowaliśmy się na jeden z nowocześniejszych sposobów z wykorzystaniem prądy elektrycznego. Nasz stary prostownik do ładowania akumulatorów samochodowych świetnie się nadał do tej roboty. Podłączenie obu końców drucika do końcówek prostownika na kilka sekund rozgrzewało drut na tyle, że delikatnie zagłębiał się w arkuszu węzy.
To było wczoraj a dziś po leniwym poranku zaczęliśmy się zastanawiać czym się zajmiemy. Trochę inspiracji dostarczył nam ekspres do kawy który zastrajkował. Przeczyszczenie dysz, bebechów ani odkamienienie nie poprawiło sytuacji. Maszyna już po gwarancji więc przynajmniej nie trzeba do autoryzowanego serwisu, ale i tak najbliższy bez autoryzacji jest w Krośnie. Już prawie zapadła decyzja o wyjeździe, kiedy zadzwonił telefon. Drewno opałowe zamówiliśmy jeszcze w kwietniu i miało być przywiezione pod koniec czerwca. I własnie dziś radośnie zapowiedział się Pan Grzegorz. Trochę nas to zmroziło bo drewna miało być pięć metrów sześciennych a na dworze panował nieprzyjemny upał. Pan Grzegorz wysypał nam zawartość skrzyni ładunkowej na podjazd, skasował należność i zabawił nas rozmową przez kwadrans. Potem odjechał a my radośnie ruszyliśmy do walki z klockami. 
Doświadczenie w układaniu kopki drewna zdobywaliśmy w zeszłym roku, ale bez przesadnej skromności powiem, że nie szło nam najlepiej. Teraz opierając się na zdobytym doświadczeniu lepiej zaplanowaliśmy wymiary kopki, a kształtniejsze kawałki drewna łatwiej się dały układać. Powoli, powoli pięła się się w górę budowla
aż wreszcie dumnie stanęliśmy przy naszym dziele. 

Reszta pozostała na podjeździe to olszyna, będzie ułożona przy ścianie szopki a po wysuszeniu będzie nam kopciła szynki, balerony i inne boczki. 

Komentarze