Następny dzień za nami, rano razem z dwoma sąsiadkami zaliczyliśmy wizytę u Wójta. To już moja druga u niego wizyta, w tym samym celu. Jako aktywni mieszkańcy zgłaszamy władzy potrzeby lokalnej społeczności. Wizyta przebiegła podobnie jak poprzednia, tylko Jagodzie dla której było to nowe przeżycie otwierały się szeroko oczy w miarę słuchania tego co Wójt mówi o obecnej władzy. Po powrocie nadrabiamy straconą godzinę - najpierw sadzonki pomidorów wyjechały do tunelu, na noc i w chłodniejsze dni będą dodatkowo przykrywane włókniną
Jako, że zapowiadali na dzisiaj burze to w trybie pilnym zabraliśmy się do ustawienia zbiornika na wodę i skierowania do niego jednej z rynien. Spisaliśmy się na medal, czego nie można powiedzieć o "górze" - zbiornik stoi pusty.
Po obiedzie, żeby nam się sadło nie odkładało zabraliśmy się do przygotowania naszych użytków i nieużytków do koszenia nową kosiarką. To przygotowanie polegało na banalnym zbieraniu kamieni i wywożeniu ich na z góry upatrzone pozycje. Przy okazji dwa razy uratowałem pływającego w wannie z wodą chrząszcza, trochę podobnego do nadobnicy alpejskiej
Wąsów pozazdrościłby mu nawet Zagłoba.
Kamienie znów dały nam popalić, dzisiaj czuć je w kościach i mięśniach. Jutro będzie super bo powoli zaczynamy się przyzwyczajać do wysiłku.
Komentarze