13.10.2017 paskudna data

Dzisiaj z racji wyjątkowej kumulacji w dacie postanowiłem nie narażać się na żadne niebezpieczeństwo i nic nie robić przez cały dzień. Realizacja planu przebiegała bez zakłóceń aż do godziny 7:15 kiedy to wylazłem z łóżka.

Potem zdarzenia potoczyły się swoim tokiem zahaczając mnie niejako przy okazji. Na śniadanie wymyśliłem sobie twarożek z rzodkiewką i zieloną cebulką. Po zieleninę trzeba było iść na ogródek no i zostałem przywitany przez sąsiadkę pytaniem kiedy przyjdziemy nazrywać sobie winogron, odpowiedziałem że zaraz po śniadaniu. Przy jedzeniu ustaliliśmy z Jagodą co będziemy robili z winogron i zapadła decyzja próbujemy przerobić je na wino. Po śniadaniu, rezygnując z porannej kawy udaliśmy się w sąsiedztwo na winobranie.
Jeszcze nigdy nie próbowaliśmy się bawić w winiarzy więc nie mieliśmy ani wiedzy ani "zabawek" do tego. Zebrane winogrona czekają a my wsiadamy w auto i ruszamy na zakupy. Na szczęście okoliczne sklepy są wzorowo zaopatrzone w artykuły potrzebne do wyrobu wszelkich rodzajów alkoholu więc wracamy z niezbędnymi akcesoriami i zabieramy się do pracy.


Moszcz trafił do piwnego fermentatora, drożdże się namnażają i ciąg dalszy nastąpi ;)

Sąsiadka również podzieliła się się z nami kapustą, którą chcąc nie chcąc trzeba poszatkować i zakisić. Żeby jutro mieć mniej roboty postanowiliśmy zrobić to dzisiaj. Niby niewiele roboty, ale stworzył się następny bałagan w kuchni, była też okazja wypróbować nową szatkownicę, która po pierwszym użyciu d.... nie urywa. Cztery główki kapusty plus dodatki akurat wypełniły 10 litrowy pojemnik



Z racji tego, że wlot do pojemnika jest mały żadna niewiasta (czytaj Jagoda) nie dała rady deptać kapusty tradycyjnie tzn. stopami. 

Komentarze