Dzisiaj z racji wyjątkowej kumulacji w dacie postanowiłem nie narażać się na żadne niebezpieczeństwo i nic nie robić przez cały dzień. Realizacja planu przebiegała bez zakłóceń aż do godziny 7:15 kiedy to wylazłem z łóżka.
Potem zdarzenia potoczyły się swoim tokiem zahaczając mnie niejako przy okazji. Na śniadanie wymyśliłem sobie twarożek z rzodkiewką i zieloną cebulką. Po zieleninę trzeba było iść na ogródek no i zostałem przywitany przez sąsiadkę pytaniem kiedy przyjdziemy nazrywać sobie winogron, odpowiedziałem że zaraz po śniadaniu. Przy jedzeniu ustaliliśmy z Jagodą co będziemy robili z winogron i zapadła decyzja próbujemy przerobić je na wino. Po śniadaniu, rezygnując z porannej kawy udaliśmy się w sąsiedztwo na winobranie.
Jeszcze nigdy nie próbowaliśmy się bawić w winiarzy więc nie mieliśmy ani wiedzy ani "zabawek" do tego. Zebrane winogrona czekają a my wsiadamy w auto i ruszamy na zakupy. Na szczęście okoliczne sklepy są wzorowo zaopatrzone w artykuły potrzebne do wyrobu wszelkich rodzajów alkoholu więc wracamy z niezbędnymi akcesoriami i zabieramy się do pracy.
Moszcz trafił do piwnego fermentatora, drożdże się namnażają i ciąg dalszy nastąpi ;)
Sąsiadka również podzieliła się się z nami kapustą, którą chcąc nie chcąc trzeba poszatkować i zakisić. Żeby jutro mieć mniej roboty postanowiliśmy zrobić to dzisiaj. Niby niewiele roboty, ale stworzył się następny bałagan w kuchni, była też okazja wypróbować nową szatkownicę, która po pierwszym użyciu d.... nie urywa. Cztery główki kapusty plus dodatki akurat wypełniły 10 litrowy pojemnik
Potem zdarzenia potoczyły się swoim tokiem zahaczając mnie niejako przy okazji. Na śniadanie wymyśliłem sobie twarożek z rzodkiewką i zieloną cebulką. Po zieleninę trzeba było iść na ogródek no i zostałem przywitany przez sąsiadkę pytaniem kiedy przyjdziemy nazrywać sobie winogron, odpowiedziałem że zaraz po śniadaniu. Przy jedzeniu ustaliliśmy z Jagodą co będziemy robili z winogron i zapadła decyzja próbujemy przerobić je na wino. Po śniadaniu, rezygnując z porannej kawy udaliśmy się w sąsiedztwo na winobranie.
Jeszcze nigdy nie próbowaliśmy się bawić w winiarzy więc nie mieliśmy ani wiedzy ani "zabawek" do tego. Zebrane winogrona czekają a my wsiadamy w auto i ruszamy na zakupy. Na szczęście okoliczne sklepy są wzorowo zaopatrzone w artykuły potrzebne do wyrobu wszelkich rodzajów alkoholu więc wracamy z niezbędnymi akcesoriami i zabieramy się do pracy.
Moszcz trafił do piwnego fermentatora, drożdże się namnażają i ciąg dalszy nastąpi ;)
Sąsiadka również podzieliła się się z nami kapustą, którą chcąc nie chcąc trzeba poszatkować i zakisić. Żeby jutro mieć mniej roboty postanowiliśmy zrobić to dzisiaj. Niby niewiele roboty, ale stworzył się następny bałagan w kuchni, była też okazja wypróbować nową szatkownicę, która po pierwszym użyciu d.... nie urywa. Cztery główki kapusty plus dodatki akurat wypełniły 10 litrowy pojemnik
Z racji tego, że wlot do pojemnika jest mały żadna niewiasta (czytaj Jagoda) nie dała rady deptać kapusty tradycyjnie tzn. stopami.
Komentarze