Jak w większości południowej Polski i u nas nastała pora deszczowa. Pada, leje i siąpi na przemian. Grzyby rosną, ale wyprawa do lasu kończy się suszeniem butów i ciuchów. Nawet jak się człowiek wstrzeli w chwilowe "niepadanie" to i tak krople spadające z drzew zrobią swoje.
Plan przewidywał przerobienie zbiorów na rydze po cygańsku więc ruszyłem z koszykiem po zamówione grzybki. Po drodze zahaczyłem o "zakątek borowikowy" gdzie zebrałem kilkanaście prawdziwków i poszedłem na rydzowe pagórki. Rydze rosły w takim zagęszczeniu, że nawet nie trzeba się było zbytnio nachodzić, koszyk zapełnił się w oka mgnieniu.
stworzyło się trochę suszonych borowików, kilka słoików z rydzami po cygańsku i papryka, którą najpierw grillowaliśmy a potem wylądowała w słoikach.
Plan przewidywał przerobienie zbiorów na rydze po cygańsku więc ruszyłem z koszykiem po zamówione grzybki. Po drodze zahaczyłem o "zakątek borowikowy" gdzie zebrałem kilkanaście prawdziwków i poszedłem na rydzowe pagórki. Rydze rosły w takim zagęszczeniu, że nawet nie trzeba się było zbytnio nachodzić, koszyk zapełnił się w oka mgnieniu.
Pod moją nieobecność Jagoda zaczęła zbiór co dojrzalszej papryki, największa miała imponujące rozmiary i słuszną wagę
Gdyby nie to, że była wrośnięta pomiędzy łodygi urosła by pewnie większa. Z tego galimatiasu paprykowo - grzybowego
stworzyło się trochę suszonych borowików, kilka słoików z rydzami po cygańsku i papryka, którą najpierw grillowaliśmy a potem wylądowała w słoikach.
Komentarze