Nie wiem jak mocno potrafią wiać wiatry na Podkarpaciu, ale dziś zanotowaliśmy rekordową dla nas siłę podmuchów. Na szczęście obyło się bez trwałych zniszczeń. Zdjęcie nawet w części nie oddaje siły podmuchów, parometrowe brzózki przyginały się prawie do ziemi.
Nasza szopka coraz bardziej przypomina budynek, zwiedziłem dziś poddasze i czego jak czego, ale miejsca to nam nie zabraknie.
W ogródku opustoszała następna grządka - wykopaliśmy buraki i zaczęło się przetwórstwo. Tarte i marynowane do słoików, część do ukiszenia barszczu, reszta na później. Niektóre buraki wyglądają jak na sterydach a nawet nie widziały grama nawozu.
W lesie zmiana dekoracji - borowiki wszelkiej maści gdzieś się przyczaiły a nieśmiało pokazują się rydze. Przedwczoraj byłem na rekonesansie i trafiło się pół reklamówki, dzisiaj przyniosłem pół koszyka rudych piękności. Wystarczyło na trzy słoiki marynowanych i bardzo obfity obiad z pozostałych, jak tu schudnąć ;)
Rydze rosną dotychczas w bardzo malowniczej części lasu poprzecinanej przez wijące się potoczki, szukanie ich to naprawdę przyjemne spędzanie czasu.
Komentarze