Na koniec długiego weekendu majowego dzięki uprzejmości sąsiadów udało nam się załapać na Paradę orkiestr dętych w miejscowości Ryglice. Sąsiedzi zaprosili na do swojego auta dzięki czemu miałem możliwość rozglądać się do woli i podziwiać widoki Pogórza Ciężkowickiego. A Przegląd był bardzo ciekawym przeżyciem, pierwszy raz słuchałem tego rodzaju muzyki w takiej dawce, ale powiem, że bardzo mi się podobało.
Pomimo tego, że pogoda nas nie rozpieszcza nie mamy czasu na leniuchowanie i spacery. Jedno z nielicznych wyjść na łono natury połączone z kosztowaniem pysznej wody ze źródełka.
W pocie nie tylko czoła i przy wsparciu sąsiadów ciężkim sprzętem powstał zarys ogródka.
wytyczyliśmy ścieżki, przekopali grządki i lunęło. Z ogródka zrobiło się bagienko a do tego się ochłodziło, moje biedne pomidory zaczęły już tracić nadzieję na lepszą pogodę więc zamówiliśmy dla nich domek foliowy.
Kurier przywiózł wielką paczkę i nazajutrz korzystając ze słonecznej pogody zabraliśmy się za składanie potwora, 6 x 3 metry bo kupować mniejszy to pójście na łatwiznę. Od rana do wieczora składaliśmy konstrukcję, na folię brakło czasu i kondycji. W nocy oczywiście lunęło, rano poprawiło i znów brodząc w bagienku założyliśmy folię. Buda prezentuje się okazale, jutro planowana jest migracja pomidorów.
Dosypaliśmy im na dobry początek kilkaset litrów dobrej ziemi i torfu i granulowany obornik, atmosfera w szklarni zrobiła się bardzo zagęszczona.
Nie ma czasu na nudę, Jagoda złapała bakcyl ogrodnika - sadzi, sieje i kombinuje w różnych
miejscach i pozycjach.
Wieczorami jak mamy jeszcze siłę to robimy pożyteczne rzeczy w domu - przedwczoraj butelkowaliśmy piwo pszeniczne a dzisiaj z pozostałych w fermentatorze drożdży piwnych Jagoda upiekła pięknie pachnący chleb. Chleb skosztuję jak tylko ostygnie, na piwo trzeba będzie poczekać kilka tygodni.
Pomimo tego, że pogoda nas nie rozpieszcza nie mamy czasu na leniuchowanie i spacery. Jedno z nielicznych wyjść na łono natury połączone z kosztowaniem pysznej wody ze źródełka.
W pocie nie tylko czoła i przy wsparciu sąsiadów ciężkim sprzętem powstał zarys ogródka.
wytyczyliśmy ścieżki, przekopali grządki i lunęło. Z ogródka zrobiło się bagienko a do tego się ochłodziło, moje biedne pomidory zaczęły już tracić nadzieję na lepszą pogodę więc zamówiliśmy dla nich domek foliowy.
Kurier przywiózł wielką paczkę i nazajutrz korzystając ze słonecznej pogody zabraliśmy się za składanie potwora, 6 x 3 metry bo kupować mniejszy to pójście na łatwiznę. Od rana do wieczora składaliśmy konstrukcję, na folię brakło czasu i kondycji. W nocy oczywiście lunęło, rano poprawiło i znów brodząc w bagienku założyliśmy folię. Buda prezentuje się okazale, jutro planowana jest migracja pomidorów.
Dosypaliśmy im na dobry początek kilkaset litrów dobrej ziemi i torfu i granulowany obornik, atmosfera w szklarni zrobiła się bardzo zagęszczona.
Nie ma czasu na nudę, Jagoda złapała bakcyl ogrodnika - sadzi, sieje i kombinuje w różnych
miejscach i pozycjach.
Wieczorami jak mamy jeszcze siłę to robimy pożyteczne rzeczy w domu - przedwczoraj butelkowaliśmy piwo pszeniczne a dzisiaj z pozostałych w fermentatorze drożdży piwnych Jagoda upiekła pięknie pachnący chleb. Chleb skosztuję jak tylko ostygnie, na piwo trzeba będzie poczekać kilka tygodni.
Komentarze