16.02.2019 na wsi zaczyna się ruch

Od dzisiaj wróże od pogody zapowiadali cuda. I rzeczywiście na niebie ani obłoczka, na termometrach kilkanaście stopni w cieniu. Nie wytrzymałem i poszedłem  z aparatem w las. Było pięknie - ptaki drą dzioby, dzięcioły ostukują drzewa, sarny pomykają cicho i tak szybko, że można zapomnieć o zrobieniu zdjęcia.




 Pod koniec spaceru spotkałem sąsiada z psem, też nie wytrzymał w taki piękny dzień w domu.
Wracając przeszedłem koło ula i zobaczyłem, że milusińskie też już mają dość siedzenia w zamknięciu. Wokół ula aż huczało od latających pszczół. 
Jak już wyleciały to trzeba im było załatwić coś do picia i sprawdzić czy nie brakuje im w ulu pokarmu. Tak jak to robiłem w lecie, poszedłem bez ubrania ochronnego i kapelusza z moskitierą. Z wodą poszło spokojnie, ale jak tylko zdjąłem daszek i powałkę musiałem się wycofać bo wcale nie były w dobrym humorze. Zaliczyłem trafienie w czoło i w rękę, Jagody na szczęście nie użądliły. Jednak odzież ochronna przydała się, a z pszczołami to prawda, że jak nie mają pożytku to są nerwowe. Potem zaatakowaliśmy grządki, przekopałem rozsypany przez Jagodę dolomit, przekopaliśmy część krzaków truskawek bo kolidowały by z rozpoczynającą się niebawem budową szklarni. Oboje stwierdziliśmy, że zimowe lenistwo strasznie wysysa siłę i kondycję, a szczególnie u mnie ręce i nogi wspominają kopanie.  

Komentarze