22.12.2017 żarty się skończyły - teraz na poważnie

Po długich przygotowaniach do "produkcji" wędzonek wczoraj wybiła godzina zero. Wyjęte z marynaty mięsiwo po osuszeniu trafiło na haki.
a następnie do dębowej "kapliczki" 
z pomocą Internetu ustaliliśmy plan wędzenia i zaczęło się. Pogoda nie pomagała - najpierw padał deszcz, potem mokry śnieg, ogólnie tyfus. Olcha, której taczkę przywiozłem od sąsiada dała wędzonkom piękny kolor a dołożona na koniec buczyna podniosła temperaturę i pięknie zamknęła proces wędzenia. W pierwszym momencie po wyjęciu kawałki wyglądały na zbyt mocno potraktowane temperaturą, ale po ostygnięciu wyglądają pięknie a smakują jeszcze lepiej. 

"Bonusem" były cztery pałki z kuraka okopcone przy okazji 
W domu mamy już świąteczny klimacik za sprawą choinki, która rosła sobie zaraz przy granicy naszej działki, a którą przynieśliśmy do domu. Musiałem  z listewek "wydłubać" stojak a Jagoda zrobiła resztę. Drzewko nie zabija urodą, ale czego można wymagać od dzikiej jodełki ?
Jutro będziemy robić serki więc dzisiaj zrobiłem ostateczny szlif oscypiorkom, zobaczymy jak się jutro sprawdzą przy wygniataniu oscypków. 

Komentarze